Wystawa o wielkim patriocie: ks. Józef Joniec.
Wystawę przygotowały uczennice klasy VIII.
Wspomnienie o jednej z największych postaci w historii ziemii. Żołnierz i zarazem kapelan walczący w trzech wojnach decydujących o losach Polski w XX wieku. Duszpasterz w ciężkich czasów Stalinizmu. Po ciężkich bojach za ojczyznę wrócił do kraju, w którym traktowany był przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa jak intruz. Jego serce nie wytrzymało trudów życiowych. W Wigilię Bożego Narodzenia został pochowany na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu w 1956 roku.
Ksiądz Józef Joniec urodził się w Limanowej 11 marca 1900 roku. Jego rodzice (Wojciech i Agata) byli zamożnymi ludźmi, dlatego wraz z siostrami Józefą i Anielą miał beztroskie dzieciństwo. Do limanowskiej szkoły powszechnej przyszły kapelan uczęszczał do jedenastego roku życia, by następnie rozpocząć naukę w I Gimnazjum im. Jana Długosza w Nowym Sączu.
Dla chłopców w jego wieku bardzo duży wpływ wywarł pobyt na ziemi nowosądeckiej Józefa Piłsudskiego. Autorytet przyszłego Naczelnika Państwa przyciągał uwagę chłopców marzących o karierze wojskowej. Walki stoczone pod Limanową w grudniu 1914 roku zrobiły na przerażonym chłopcu ogromne wrażenie. Już dwa lata później postanawia przerwać edukację i wstąpić do 2 pułku ułanów II Brygady Legionów.
W lipcu 1917 Józef Piłsudski – przewidując klęskę państw centralnych – sprowokował tzw. kryzys przysięgowy. Polscy legioniści zostają internowani i osadzeni w obozach wojskowych. Młody ułan z Limanowej znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, gdyż dowódca II Brygady gen. Józef Haller podjął decyzję o złożeniu przysięgi na wierność państwom centralnym. Kapral Józef Joniec zostaje wcielony do wojska austriackiego i zmuszony do walki na Bukowinie a potem we Włoszech. Pobyt z daleka od ojczyzny wzbudzały w młodym chłopcu wątpliwości i zrezygnowanie. Wieść o uwięzieniu Piłsudskiego w twierdzy w Magdeburgu dodatkowo potęgowały rozterki. Wreszcie zbuntowany kapral Józef Joniec w czasie urlopu w swoim rodzinnym mieście w październiku 1918 roku, zorganizował udany atak na posterunek austriacki w limanowskiej rafinerii. Był to koniec służby kaprala w austriackim wojsku. Na wieść o krwawych walkach na Ukrainie, Józef Joniec zgłasza się na ochotnika i bierze udział w odsieczy Lwowa. Za bohaterską postawę otrzymuje Krzyż Walecznych.
Po zakończeniu bojów na Ukrainie młody żołnierz z Limanowej nie cieszył się długo pokojem. Nad Polskę nadciągnęła Armia Czerwona, a bolszewicy zapowiadali rychłe zdobycie Warszawy. Dlatego w lipcu 1920 roku Józef Joniec ponownie zaciąga się do wojska jako wachmistrz 8-go pułku ułanów krakowskich.
Tuż po zakończeniu wojennej zawieruchy Józef Joniec miał gotowy plan na swoją przyszłość. W czerwcu 1921 roku zdaje maturę, by już jesienią wstąpić do seminarium duchownego w Krakowie. Zaledwie 21-letni żołnierz z Limanowej wybiera niespodziewanie posługę kapłańską. – Źródeł jego powołania należy szukać, poza łaską Bożą, w jego życiu rodzinnym – tak pisał pochodzący z Limanowej nieżyjący już biskup Piotr Bednarczyk. Dalej w swoich wspomnieniach przytacza pewne zdarzenie z lipca 1920 roku, które jego zdaniem miało duży wpływ na wstąpienie Józefa Jońca do seminarium. – Gdy przejeżdżał ulicą Floriańską, nagle koń stanął i nie chciał iść dalej, tak, że jeździec musiał zejść z konia, wprowadzić go do bramy i uspokoić. Koledzy twierdzili, że to zły omen i że nie wróci z tej wojny. Wtedy młody wachmistrz zwrócił się do Matki Boskiej Limanowskiej z prośbą, aby mu pozwoliła wrócić z wojny. I w duchu złożył ślub, że jeśli powróci, to poświeci się stanowi duchownemu i będzie szerzył cześć Matki Bożej Bolesnej – pisał biskup Piotr Bednarczyk.
W czasie studiów w krakowskim seminarium Józef Joniec często odwiedzał swoje rodzinne miasto. Również w Limanowej 20 września 1925 roku odprawił mszę świętą prymicyjną. Jego pierwszą parafią był Czarny Dunajec. Od początku uwidoczniły się duże zdolności organizacyjne młodego księdza. Młodzieży imponował postawny duchowny, mający za sobą bogatą przeszłość żołnierską, o której chętnie opowiadał na zajęciach z przysposobienia wojskowego. Czarny Dunajec zawdzięcza ks. Jońcowi Dom Ludowy, a także znaną w całej okolicy... akcję przeciwalkoholową.
Zdolności organizacyjne szybko zostały zauważone przez Kurię. W wieku zaledwie 30 lat ks. Józef Joniec zostaje proboszczem w parafii Balin (koło Chrzanowa), gdzie nie było nawet kościoła. Budowa świątyni to główny cel postawiony przed nowym proboszczem. Parafia była jednak mała, a ludzie biedni. Ks. Józef zaciąga pożyczki i od 1935 roku rozpoczyna prace budowlane, które przerywa wybuch II wojny światowej.
W czasie Kampanii Wrześniowej proboszcz z Balina często zmienia miejsca pobytu, uciekając przed hitlerowskim agresorem. Zanim wyjeżdża z kraju odwiedza jeszcze swoją rodzinną Limanową. Następnie udaje się do Palestyny i zostaje kapelanem Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (SBSK) pod dowództwem gen. Stanisława Kopańskiego. Organizuje tam pielgrzymki dla żołnierzy do miejsc świętych. Opisał m.in. Drogę Krzyżową.
W sierpniu 1940 roku SBSK wzięła udział w osławionych walkach o twierdzę Tobruk, gdzie dochodziło do krwawych starć z wojskami włosko-niemieckimi. Kapelan z Limanowej miał w Tobruku w skalnej wnęce swój ołtarzyk z Matką Boską Częstochowską. To tam ks. Joniec zasłynął ze swoich ostrych kazań pod adresem hitlerowskiego agresora. – Mamy naszą wymodloną broń, bo jako polscy żołnierze, pod polską komendą stajemy w akcji wojennej by wyrąbać sobie drogę do wolnej Polski, by skruszyć ten miecz, który siekał nasz kraj – mówił podczas kazania kapelan.
Pod koniec 1942 roku SBSK zostaje przerzucona do Iraku, gdzie jako III Dywizja Strzelców Karpackich wchodzi w skład II Korpusu Polski pod dowództwem Władysława Andersa. Naczelnym kapelanem III Dywizji zostaje ks. Józef Joniec. W 1944 roku III Dywizja Strzelców Karpackich wzięła udział w krwawej operacji pod Monte Cassino we Włoszech. - Nie bójcie się iść do nieba, innym drogę wskazujcie, nie bójcie się iść tą drogą sami. Trzeba z żołnierzami być w linii – mówił tuż przed bitwą pod Monte Cassino, kapelan 3 Dywizji.
We Włoszech proboszcz z ks. Józef urządził cmentarz żołnierzy polskich w San Vittore (potem także w Bolonii i Loreto), który powstał na oczyszczonym przez saperów polu minowym. Kapelan pracował fizycznie nawet w ekstremalnych warunkach. – Kiedy zwożą z góry ciała poległych, po siedmiu czy ośmiu dniach, trzeba je brać na koce gorące od rozkładu i robactw – można przeczytać w jego wspomnieniach. Z jego inicjatywy na wzgórzu 593 pod Monte Cassino powstaje pomnik na cześć żołnierzy walczących na Płw. Apenińskim. W 1945 roku brał udział w gaszeniu pożaru Bazyliki w Loreto, czemu biernie przyglądali się bezradni Włosi
Po zakończeni wojny ks. Józef Joniec przebywa w Wielkiej Brytanii. Mimo terroru stalinowskiego w Polsce stara się o powrót do kraju. Udaję się mu to dopiero 1948 roku. Wojsko opuszcza w stopniu podpułkownika, a rozkaz odejścia kapelana wydał ostatni dowódca III Dywizji Strzelców Karpackich, Bronisław Duch.
Po ośmioletniej tułaczce podpułkownik wraca do kraju. Władze komunistyczne są bardzo nieprzychylne wobec bohatera spod Monte Cassino. Bardzo często bywa przesłuchiwany przez funkcjonariuszy UB. W tych trudnych czasach dla kościoła ks. Józef jako proboszcz podejmuje się misji odremontowania świątyni w Woli Justowskiej pod Krakowem. Kłody pod nogi cały czas rzucają mu władze komunistyczne. Im większe trudności tym większy zapał ambitnego proboszcza, który pracuje przy remoncie jako zwykły cieśla. W 1951 zostaje przeniesiony na parafię do Oświęcimia. Tutaj nadal znajduje się pod lupą funkcjonariuszy UB. Lata wojennej tułaczki, stres związany z wielokrotnymi przesłuchaniami coraz poważniej wpływają na zdrowie proboszcza. 11 września 1955 roku ks. Joniec zemdlał w czasie sprawowania liturgii mszy świętej. W wyniku zawału serca kapłan zostaje sparaliżowany i traci mowę. Umiera po ciężkiej chorobie 21 grudnia 1956 roku. Trzy dni później, w Wigilię Bożego Narodzenia odbył się pogrzeb. Został pochowany na cmentarzu w Oświęcimiu.
W Limanowej pamięć o ks. Józefie Jońcu jest bardzo mocna. W miejskim muzeum znajdują się bogate zbiory dotyczące życia kapłana. Jego imię nosi Zespół Szkół nr 3 w Limanowej, a także jedna z limanowskich ulic. Na północnej ścianie limanowskiej bazyliki, znajduje się tablica pamiątkowa ku czci ks. Jońca. Kilka lat temu powstał pomysł przeniesienia prochów kapłana do rodzinnego miasta. – W Oświęcimiu ma bardzo skromny grób. W Limanowej myśleliśmy o jakimś bardziej okazałym nagrobku. Pomysł upadł, gdyż nie uzyskaliśmy zgody parafii w Oświęcimiu na przeniesienie prochów – tłumaczy Jan Wielek, dyrektor Muzeum Regionalnego w Limanowej.